Mateusza 27:41-52 Słowo Życia (PSZ)

41. Stali tam również najwyżsi kapłani i inni przywódcy religijni. Oni także naśmiewali się z Jezusa:

42. – Innych potrafił ratować, a siebie uratować nie może! Taki z niego Król Izraela? Niech zejdzie z krzyża, to mu uwierzymy!

43. Tak ufał Bogu, to niech go teraz uratuje, o ile zechce. Przecież powtarzał: „Jestem Synem Boga”.

44. Tak samo naśmiewali się z Niego wiszący obok przestępcy.

45. Nagle, około południa całą ziemię okrył mrok i aż do godziny trzeciej było ciemno.

46. Wtedy właśnie Jezus głośno zawołał:– Eloi, Eloi, lema sabachthani! (co znaczy: „Boże mój, Boże mój, czemu Mnie opuściłeś?”).

47. Stojący w pobliżu ludzie sądzili, że woła proroka Eliasza.

48. Jeden z nich podbiegł po gąbkę, nasączył ją kwaśnym winem i na kiju podał Jezusowi, żeby się napił.

49. Lecz pozostali mówili:– Zostaw go! Zobaczymy, czy zjawi się Eliasz, żeby go uratować.

50. Lecz Jezus wydał jeszcze jeden okrzyk i skonał.

51. W tej samej chwili zasłona w świątyni, oddzielająca miejsce najświętsze, rozdarła się na dwie części – od góry aż do dołu. Zatrzęsła się również ziemia i popękały skały.

52. Otworzyły się groby i wielu umarłych, którzy byli ludźmi kochającymi Boga, powstało z martwych.

Mateusza 27